Ostatnio umęczony nieco codziennością życia, natłokiem pracy i obowiązków a przede wszystkim brakiem czasu na modelarstwo, zjadłem obiad
Następnie z nutką nieszczęścia w głosie odparłem do żonki że mam ochotę jakiegoś modela zrobić. Popatrzyła na mnie z odrobiną wyrozumiałości i odparła, to rób modela
Nie zastanawiając się wiele sięgnąłem po modelarski relikt z jednym tylko celem, modelarskiej zabawy
"
Postanowiłem przy tym wrócić do korzeni
Pamiętacie jak po lekcjach szło się do składnicy harcerskiej kupowało modela, najczęściej Jaka 1 lub Czaplę, te były zawsze. W drodze powrotnej oczywiście debata z kolegą ze szkolnej ławy na temat wyższości Czapli nad Jakiem, w końcu Czapla była polska
A w domu po obiedzie i odrobionych w pośpiechu lekcjach, było upragnione zezwolenie od mamy na lepienie. Czas ten wtedy mijał jak z bicza, i przed kolacją model był już gotowy, a czasem nawet wstępnie oblatany. Zdarzało się że dostawał nawet kaleczki które wtedy nazywałem nalepkami. To było dawno temu, ze dwadzieścia lat
Ale akurat dzisiaj postanowiłem sobie przypomnieć odrobinę tej radości, powstało więc to:
Zlepiłem tego gluta w dwie godziny z tej kupki chaosu:P
Z czego prawie godzinę przyklejałem nalepki, które niestety popękały w wodzie.
Wnętrze oczywiście wysoce z detalizowane.
Wszystko poskładałem starymi dobrymi metodami i narzędziami; wykałaczka, nóż z kuchni, pilnik do paznokci oraz klej (niestety nie z nitro)
Obracane śmigiełko zostało umocowane metodą starożytnych Gumisiów, przez spęczanie plastiku gorącym śrubokrętem
Przy okazji warto zwrócić uwagę na wysoce z detalizowaną deskę przyrządów pokładowych.
Model oczywiście nie malowany bo producent w instrukcji nie wspomina o takiej potrzebie
Kalki jak wspomniałem stanowiły największe wyzwanie, jednak działając z duchem czasów, nie stosowałem żadnej chemii ani pod ani nad. Więc w efekcie mocno srebrzył się film.
Marne był jednak to trudy bo na drugi dzień i tak same odpadły
Podsumowując:
Świetna zabawa Acha, i na koniec moja córcia w sekundę urwała tylne kółeczko